Najnowsze wiadomości
Podsumowanie drugich spotkań I rundy play-off
Przywilej gry w play-off, który przysługuje zwycięzcy II ligi w najnowszej historii Belki raczej ułatwiał życie liderom I ligi. W tym roku Manhattan już w pierwszej rundzie staje w obliczu największego wyzwania od czasów finałów z AOTransem.
Hajduki po zeszłotygodniowym, bardzo dobrym występie poczuli krew i w tą niedzielę zagrali jeszcze lepiej. Znakomita forma rzutowa Bartosza Skopa nie jest dla nikogo niespodzianką. Po kontuzji coraz lepiej radzi sobie Borys Balon, zaangażowaniem imponuje też Doering, ale dobrą robotę dla Hajduków robią wszyscy i co istotne, potrafią się na boisku znaleźć. W Manhattanie zbyt dużo na siebie wzięła dwójka Jacaszek – Pawlik. Z reguły potencjał tej dwójki jest aż nadto wystarczający. Tym razem jednak, w okolicach 3 kwarty machina się zacięła i faworyci zgubili nagle pomysł na grę w ofensywie. Chorzowianie coraz mocniej ograniczali opcje zawodników obwodowych rywali, zmuszając ich w efekcie do forsowania nieprzygotowanych rzutów. Do końca spotkania nie wiele się już miało zmienić i tym samym mamy pierwszą sensację w tegorocznych play-off. Stan się wyrównał. 8 kwietnia okaże się jak Manhattan zagra pod sporą presją.
Wcale nie mniejsza ma We Got Game. W odrobinę zmienionym składzie zabrzanie mieli bardzo podobne problemy, jak tydzień wcześniej. Dużą różnice w początkowej fazie spotkania zrobił jednak Paweł Jaszczurowski, notując fenomenalna serię trójek (6 sztuk na 6 prób). Od tego fragmentu gry zabrzanie byli krok przed rywalami. Dzielna postawa Szupina, Kędziora czy Matysiaka gwarantowała jeszcze emocje do końca, ale to WGG dowiozło niewielką przewagę do ostatniej syreny. Grom wciąż budzi szacunek. Jak daleką drogę przeszła ta ekipa od października, kiedy to w meczu otwarcia przegrywali z Basketem Mikołów? We Got Game półki co się męczy, ale rozliczeni będą dopiero po ostatnim swoim meczu w sezonie.
Pewnie nie tak wyobrażali sobie start tegorocznych play-off zawodnicy Drozda. Batory okazuje się zespołem, który posiada receptę na mistrzów z 2012, grając zaledwie w piątkę. Inna sprawą jest cotygodniowa rotacja w składzie Drozda. W niedzielę w kluczowych momentach spotkanie zdominowała dwójka Piątkowski - Matysiak. Na przestrzeni całego spotkania ich postawa była różna, ale gdy nadeszła pora rozstrzygnięć to do nich trafiała piłka. Z tej konfrontacji, praktycznie nad obręczą, ostatecznie obronną ręką wyszedł Matysiak, który nawet w tych beznadziejnych sytuacjach tylko sobie znanym sposobem potrafił zapunktować. A punkty, zwłaszcza z pomalowanego, były dla Drozda zbawienne, bo zza linii 6,75 nie wpadało tego dnia praktycznie nic. Przed decydującym starciem obydwie ekipy mogą mieć równie duże nadzieje na kolejną rundę.
Zmarnowane Talenty to jedyny zespół, który kończy swoją przygodę z play-off po zaledwie 2 spotkaniach. Różnorodność gry ofensywnej, bazująca na indywidualnych umiejętnościach zawodników Signum Seven okazał się dla bytomian zabójcza. Trzeba jednak przyznać, że Zmarnowane przed długie fragmenty gry nie pozostawały dłużne rywalom, wobec czego mecz zrobił się bardzo otwarty z absolutnie minimalną domieszką obrony. Rozluźnienie defensywy najlepiej po stronie katowiczan potrafił wykorzystać Adrian Kozioł. Na chwałę Zmarnowanych swoje najlepsze spotkania ostatnimi tygodniami rozgrywał z kolei Marek Przybecki. Signum zapewniło sobie wolne do 15 kwietnia, kiedy to przystąpią do walki w II rundzie ze zwycięzcą pary WGG – Grom.
High five:
Michał Matysiak (Drozd) – 26 pkt, 15 zb, 2 ast, eval 31
Paweł Jaszczurowski (WGG) - 21 pkt (7 x 3), eval 18
Adam Marchacz (Signum Seven) – 9 pkt, 7 zb, 4 as, eval 21
Bartosz Skop (Hajduki) – 26 pkt, 7 zb, eval 30
Patryk Piątkowski (Batory) – 23 pkt, 7 zb, 3 as, 6 st, eval 28
PJ